wtorek, lutego 20, 2007

O związkach rzeczy kilka

Całkiem sporo sobie ostatnio rozmyślam o związkach damsko-męskich. Ba, nawet troszkę o nich rozprawiam. I z rozprawiania tego całego wyszło mi kilka rzeczy - czasem człowiek nie wie jak coś nazwać, ale zawsze znajdzie sie ktoś znajomy, kto pomoże :). Pokrótce zatem dwie zasłyszane uwagi, którymi mam ochotę się podzielić:

1. Czym w ogóle jest związek? - związek to miłość i wspólne plany.

Słowa Kasieńki mojej kochanej, której związek niejeden kryzys przeszedł, nie wyłączając rzucania pierścionkiem zaręczynowym, a jednak przetrwali. Ile to już? 7 lat? Ślub co prawda nadal w planach, ale domek już się buduje. Dlaczego są razem mimo wielu burz, które przeszli? Bo chcą - a najważniejsze to chcieć być razem i czuć, że druga strona też tego chce. To jest ten najbardziej podstawowy wspólny plan ;).

Na temat planowania mam mnóstwo własnych refleksji i słowa Kasieńki stawiające wspólne plany na pierwszym miejscu wśród podstaw związku naprawdę do mnie trafiły. Bo jeśli nie ma wspólnych planów na dalszą czy bliższą przyszłość, to po co być razem? Jeżeli każdy planuje osobno nie interesując się zdaniem drugiej osoby, to co to za para? To tak jakby i tak oboje żyli oddzielnie. I nie ma tu znaczenia, czy planuje się samemu na złość drugiej stronie: "bo nie będę się do Ciebie dostosowywać", czy coś w tym stylu, czy też planuje się samemu bo po prostu nawet się nie pomyśli o tej drugiej osobie. Tak czy siak coś jest nie tak. Bo będąc razem jakby na to nie patrzeć nie mamy już całkowitej kontroli nad swoim życiem, a wszystko co robimy ma już wpływ nie tylko na nas - obejmuje też tę drugą osobę. Ale żeby wyjaśnić wszystko co na ten temat myślę potrzebny byłby dłuższy elaborat ;).

2. Kobiety bardziej cenią intencje niż efekty.

Bardzo trafne spostrzeżenie Wojciecha. Aż sama się zdziwiłam jak jest słuszne kiedy przemyślałam różne swoje zachowania. Bo czy to naprawdę takie istotne, że kwiatek od ukochanego złamał się po drodze? Najważniejsze jest to, że tego kwiatka przyniósł, bo chciał sprawić komuś przyjemność. To zresztą działa na wszystkich poziomach, nie tylko romantycznym. Czy to ważne, że on nie dostał pracy? Najważniejsze, że chodzi ciągle na jakieś rozmowy kwalifikacyjne - czyli szuka pracy, a nie siedzi w domu i narzeka tylko na jej brak. Jakie ma znaczenie, że obiad przypalony? Chciał zrobić niespodziankę i to się liczy. A patrząc z drugiej strony - jakie to ma znaczenie, że przyniósł bukiet przepięknych kwiatów, skoro zrobił to "bo musiał"? Zdecydowanie intencje mają większe znaczenie niż efekty. Co naturalnie nie znaczy, że efekty się nie liczą. Liczą się bardzo, ale czasem wystarczą intencje. Szczere.

I tu dochodzimy też do innej związkowej kwestii: "zawsze będę Cię kochał", "już nigdy Cię nie opuszczę" itp, itd. Czy rzeczywiście można być tak naiwnym, żeby bez zastrzeżeń przyjąć taką obietnicę i spodziewać się jej dotrzymania, a potem ew. mieć pretensje, jeśli zostanie złamana? Pewnie są tacy ludzie. Jednak każdy rozsądny człowiek zdaje sobie sprawę, że obietnice dane na bardzo długi okres czasu niosą ze sobą pewne ryzyko niespełnienia. W końcu świat się zmienia, nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Czy to jednak znaczy, że nie należy ich dawać? Nie należy ich traktować jak obietnice, te stwierdzenia są raczej odzwierciedleniem intencji i tak właśnie trzeba na nie patrzeć.

W tym momencie znów pozwolę sobie posłużyć się Wojciechową alegorią - czy jeżeli producent daje nam na produkt dożywotnią gwarancję, to rzeczywiście oznacza, że ten produkt nigdy się nie zepsuje? Nie. Oznacza to jedynie, że producent w swój produkt głęboko wierzy, troszczy się o nas i dołoży(ł) wszelkich starań byśmy z produktu byli zadowoleni. Ale 100% pewności nie ma, że będzie działać zawsze. A skoro nie ma 100% pewności, to co za różnica, może wybrać produkt bez gwarancji? Sami sobie odpowiedzcie na pytanie czy wolelibyście produkt z gwarancją, czy bez. Ten kto daje gwarancję pokazuje jednocześnie, że sam w swój produkt wierzy, więc jest i dla nas bardziej wiarygodny, a przez to jego produkt bardziej godny zaufania.

Zdecydowanie intencje wygrywają z efektami. Tylko muszą być znane.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nic mnie tak nie wkurwia, jak bezsensowne metafory. Na litość, gwarancja polega na tym, że jak się coś zjebie, to producent dostanie po kieszeni. Więc tak samo jak facio będzie chciał rozwód brać, to dostanie po kieszeni. Dobre intencje i wiara w produkt, my ass.

Anonimowy pisze...

tia, tą różę to skądś znam i wyszło na to ze w wazonie stały dwa "badyle" osobno łodyga osobno kwiatek :P