Jak zwykle dawno mnie tu nie było, ale taki własnie ze mnie blogger - doraźny ;).
Swiat ucieka mi spod stóp, mam wrażenie, że się czołgam, a wszystko pędzi naprzód. Staram się jak mogę nadążyć, ale zaczynam mieć tego dosć. Dobrze jest mieć zajęcie, ale ciągłe spieszenie się troszkę mnie wykańcza. Chciałabym mieć troszkę czasu dla siebie, ale nigdy tak naprawdę nie ma chwili na porządny relaks, a kiedy już wreszcie nadchodzi upragniony weekend... no cóż... wtedy rodzice też są w domu... A ja bym tak chciała troszkę mieć tego domku tylko dla siebie...
Wiem, że moi rodzicę chcą spędzać ze mną czas, chcą mnie widzieć itd., ja zresztą przecież też tego chcę, ale naprawdę rozumiem wszystkich ludzi, którzy wyprowadzają się z domu - to jest jednak zupełnie inny poziom swobody. A poza tym wtedy jak przyjeżdżasz do rodziców na ten "niedzielny obiadek" to też zupełnie inaczej sie to odczuwa - tak mi się wydaje. Szkoda, że nie stać mnie na mieszkanie na własną rękę :/. Tak bym już chciała móc sobie urządzić swoją własną małą kuchnię (ja - kuchnię! kto by w to uwierzył??), móc upiec ciasteczka jak mi przyjdzie ochota, bez innych ludzi akurat potrzebujących cos ugotować albo dopytujących się co robię... A poza tym móc po prostu zdecydować, że teraz nic nie robię, że teraz sprzątam, albo że teraz w srodku nocy zapraszam do domu gosci... a tu niestety trzeba się dostosować do rodzinnych nastrojów i planów. Ech... mój własny mały domek... albo mieszkanko... nie będę wybrzydzać ;).
Tak tylko sobie myslę, że byłoby mi wtedy samotnie... nie lubię jak nie ma innych ludzi dookoła, tak na stałę... ale chyba kotek by mi tę samotnosć osłodził, co nie? albo kilka kotków :D
Kiedys widziałam same zalety mieszkania z rodzicami, co się we mnie zmieniło? Bo raczej nie wierzę, że to swiat się zmienił, albo moi rodzice ;). Pewnie każdy powie, że "dorosłam". Może... Zmieniły się zapewne moje potrzeby... no a poza tym racja, zapomniałam, moja mama dużo mniej teraz pracuje, więc częsciej jest w domku, a do tego wymaga więcej uwagi od otoczenia ;). Kocham moją mamusię, ale czasem potrafi być nieznosna jak rozkapryszony dzieciak ;). Ciekawa jestem jak by to wyszło w rzeczywistosci z takim wielopokoleniowym domem, o którym zawsze marzyłam... może jednak lepiej po prostu mieszkać w miarę przystępnej odległosci od siebie ;).
No ale cóż, nie ma mowy o wyprowadzce na własną rękę, a z kim mieszkać też za bardzo nie mam... zresztą, szkoda zachodu teraz, jesli w przyszłosci rzeczywiscie miałabym wyjechać do innego miasta za pracą :/.
Nie mogę zakończyć jakimis negatywami, więc na koniec cosik radosnego: mam moją deseczkę!! wreszcie udało mi się zepchnąć moją sknerowatą częsć osobowosci na tyle w głąb siebie, żeby wyciągnąć pieniążki i zakupić upatrzony przed rokiem snowboard :). Teraz leży sobie spokojnie w moim pokoiku, mój piękny snowboardzik z kotem :D. Teraz tylko szukać okazji na wyjazd w góry :).
Swiat ucieka mi spod stóp, mam wrażenie, że się czołgam, a wszystko pędzi naprzód. Staram się jak mogę nadążyć, ale zaczynam mieć tego dosć. Dobrze jest mieć zajęcie, ale ciągłe spieszenie się troszkę mnie wykańcza. Chciałabym mieć troszkę czasu dla siebie, ale nigdy tak naprawdę nie ma chwili na porządny relaks, a kiedy już wreszcie nadchodzi upragniony weekend... no cóż... wtedy rodzice też są w domu... A ja bym tak chciała troszkę mieć tego domku tylko dla siebie...
Wiem, że moi rodzicę chcą spędzać ze mną czas, chcą mnie widzieć itd., ja zresztą przecież też tego chcę, ale naprawdę rozumiem wszystkich ludzi, którzy wyprowadzają się z domu - to jest jednak zupełnie inny poziom swobody. A poza tym wtedy jak przyjeżdżasz do rodziców na ten "niedzielny obiadek" to też zupełnie inaczej sie to odczuwa - tak mi się wydaje. Szkoda, że nie stać mnie na mieszkanie na własną rękę :/. Tak bym już chciała móc sobie urządzić swoją własną małą kuchnię (ja - kuchnię! kto by w to uwierzył??), móc upiec ciasteczka jak mi przyjdzie ochota, bez innych ludzi akurat potrzebujących cos ugotować albo dopytujących się co robię... A poza tym móc po prostu zdecydować, że teraz nic nie robię, że teraz sprzątam, albo że teraz w srodku nocy zapraszam do domu gosci... a tu niestety trzeba się dostosować do rodzinnych nastrojów i planów. Ech... mój własny mały domek... albo mieszkanko... nie będę wybrzydzać ;).
Tak tylko sobie myslę, że byłoby mi wtedy samotnie... nie lubię jak nie ma innych ludzi dookoła, tak na stałę... ale chyba kotek by mi tę samotnosć osłodził, co nie? albo kilka kotków :D
Kiedys widziałam same zalety mieszkania z rodzicami, co się we mnie zmieniło? Bo raczej nie wierzę, że to swiat się zmienił, albo moi rodzice ;). Pewnie każdy powie, że "dorosłam". Może... Zmieniły się zapewne moje potrzeby... no a poza tym racja, zapomniałam, moja mama dużo mniej teraz pracuje, więc częsciej jest w domku, a do tego wymaga więcej uwagi od otoczenia ;). Kocham moją mamusię, ale czasem potrafi być nieznosna jak rozkapryszony dzieciak ;). Ciekawa jestem jak by to wyszło w rzeczywistosci z takim wielopokoleniowym domem, o którym zawsze marzyłam... może jednak lepiej po prostu mieszkać w miarę przystępnej odległosci od siebie ;).
No ale cóż, nie ma mowy o wyprowadzce na własną rękę, a z kim mieszkać też za bardzo nie mam... zresztą, szkoda zachodu teraz, jesli w przyszłosci rzeczywiscie miałabym wyjechać do innego miasta za pracą :/.
Nie mogę zakończyć jakimis negatywami, więc na koniec cosik radosnego: mam moją deseczkę!! wreszcie udało mi się zepchnąć moją sknerowatą częsć osobowosci na tyle w głąb siebie, żeby wyciągnąć pieniążki i zakupić upatrzony przed rokiem snowboard :). Teraz leży sobie spokojnie w moim pokoiku, mój piękny snowboardzik z kotem :D. Teraz tylko szukać okazji na wyjazd w góry :).
2 komentarze:
no i nie wytrzymalas, zeby sie nie pochwalic, co? :)
ok, jestem wspolwinny.
zasadniczo - im wiekszy dystans, tym bardziej zmienia sie punkt widzenia. z 1500km widze pewne sprawy inaczej..
wez sie i wyprowadz. mysle ze dobrze Ci zrobi.
(a tak w ogole - zagladam tu od czasu do czasu)
Hej Sikorka ;) Kasiu ja dzis tez am podobnie myslaca glowe, no tak wlasnie jest do kitu sie mieszka z Rodzicami... swiadomosc ze ciagle cos im nie pasuje czepianie sie o byle co..ja to rozumiem sama juz nie wytrzymuje.. chce mi sie wyprowadzac z domku jak najdalej i jak najszybciej... z Rodzinka to sie dobrze na zdjeciach wychodzi albo gdy czlowiek sie z nimi widzi raz na jakis czas.. nie codziennie...wtedy jest inaczej bo wiesz ze kolejny raz gdy ich zobaczysz to nie bedzie kolejny poranek tylko jakis dluzszy odcinek czasu...moze za tydzien albo dwa? ale glowa do gory... niedlugo i Ty Drog Sikorko i ja Anya znajdziemy swoje nowe mieszkanko wlasne 4 katy czego Tobie i sobie zycze z okazji nadchodzacego nowego tygodnia trzym sie cieplo i do zobaczenia niebawem moze na uczelni? ;)
Prześlij komentarz