Jutro Walentynki... W moim małym rozumku ubzdurałam sobie, że wiele zależy od tego co się wydarzy w ten szczególny dzień... Zobaczymy. Jestem dobrej mysli, jak zawsze :).
Swoją drogą to dosć ciekawe, po raz pierwszy spotkałam kogos, kto nie uznaje tego uroczego, według mnie, swięta. A teraz okazuje się, że znam więcej takich osób - no z tym, że raczej są to osoby nie przywiązujące po prostu do tego swięta wagi raczej niż negujące jego rację bytu. Okazuje się oczywiscie, że w większosci to dla panów nie ma ono znaczenia, natomiast z tego co wnioskuję z zasłyszanych opowiesci, szczególną tendencję do nie uznawania istnienia tego swięta mają panowie wychowani na wsi. Ciekawi mnie z czego to wynika, chociaż mam swoje domysły ;).
Walentynki zawsze były dla mnie czyms szczególnym, chociaż przyznam, że zdarzało mi się je lekko zaniedbywać (może to przez to, że dzień przed mój były miał imieniny, więc jakos te swięta się zlewały i różnie to z nimi bywało). Nie mniej jednak zawsze uważałam to za cudowny pomysł - swięto zakochanych :). Niby nic, bo jak się jest zakochanym, to każdego dnia można to sobie nawzajem okazywać, ale jednak różnie to bywa... a tak można sobie zaplanować cos uroczego i romantycznego, czego nie robi się w zwykłych okolicznosciach.
Ostatnio postanowiłam sprawdzić jak to z tymi walentynkami było i tym co znają angielski polecam lekturę informacji w wikipedii (polska wersja jest do kitu). Szczerze mówiąc nie przypuszczałam, że jest to swięto wywodzące się aż ze sredniowiecza. Podzielałam raczej popularną opinię (prezentowaną własnie na polskiej wersji strony), że jest to kolejny nabytek pochodzenia amerykańskiego. A jednak nie jest :). Nie wiem jak Wy, ale ja jakos lepiej się z tym czuję :).
Dzisiaj widziałam ogłoszenie o wyjeździe walentynkowym. Na weekend. Z romantyczną kolacją, masażem i jakimis jeszcze bajerami - szkoda, że dopiero dzis, mogłabym rodziców wysłać i mieć domek dla siebie tylko ;).
W sobotę jadę oglądać domek Kasieńki mojej kochanej. Już podobno cały stoi, tylko okien brakuje no i wnętrze zrobić trzeba, ale i tak - woooow :D. W końcu kiedy oni zaczęli budowę... na jesieni? Nie pamiętam, muszę zapytać :). Naturalnie ploteczki jakies będą do tego z pewnoscią, bosmy się zdecydowały isć same, a przyszłego pana domu do roboty zagonić ;) (sam chciał! ;) ).
Własnie, przypomniało mi się jeszcze, że ogólnie w weekendzik (zatem w niedziele, bo sobota dla Kasieńki) miałam zajechać do Yohko, do Stargardu, imieninki ma jakos w tej okolicy. Kurcze, nieźle jak na mój ostatni wolny weekend :D. Uwielbiam plany robić :). Jakos tak się człowiek lepiej czuje jak wie, że cos miłego go czeka :). Nie wiem tylko co moja familia na te plany, muszę więc uprzedzić zawczasu ;).
No i oczywiscie najważniejszy news tygodnia! Ha!! Mam laptopa!! Nareszcie! Po dwóch i pół miesiąca (jak nie więcej) nareszcie mam sprawnego laptopka! Niestety nie jest to moja kochana Toshiba - odeszła nocą po wymianie wiatraczka. Zatem do mojego przybytku wprowadził się nowy laptopik i tak sobie myslę, że może teraz będę mogła w parę fajnych gier zagrać :D (naturalnie laptop jest do pracy, przede wszystkim do pracy i głównie do pracy, żeby nie było, że twierdzę cokolwiek innego ;) ).
Swoją drogą to dosć ciekawe, po raz pierwszy spotkałam kogos, kto nie uznaje tego uroczego, według mnie, swięta. A teraz okazuje się, że znam więcej takich osób - no z tym, że raczej są to osoby nie przywiązujące po prostu do tego swięta wagi raczej niż negujące jego rację bytu. Okazuje się oczywiscie, że w większosci to dla panów nie ma ono znaczenia, natomiast z tego co wnioskuję z zasłyszanych opowiesci, szczególną tendencję do nie uznawania istnienia tego swięta mają panowie wychowani na wsi. Ciekawi mnie z czego to wynika, chociaż mam swoje domysły ;).
Walentynki zawsze były dla mnie czyms szczególnym, chociaż przyznam, że zdarzało mi się je lekko zaniedbywać (może to przez to, że dzień przed mój były miał imieniny, więc jakos te swięta się zlewały i różnie to z nimi bywało). Nie mniej jednak zawsze uważałam to za cudowny pomysł - swięto zakochanych :). Niby nic, bo jak się jest zakochanym, to każdego dnia można to sobie nawzajem okazywać, ale jednak różnie to bywa... a tak można sobie zaplanować cos uroczego i romantycznego, czego nie robi się w zwykłych okolicznosciach.
Ostatnio postanowiłam sprawdzić jak to z tymi walentynkami było i tym co znają angielski polecam lekturę informacji w wikipedii (polska wersja jest do kitu). Szczerze mówiąc nie przypuszczałam, że jest to swięto wywodzące się aż ze sredniowiecza. Podzielałam raczej popularną opinię (prezentowaną własnie na polskiej wersji strony), że jest to kolejny nabytek pochodzenia amerykańskiego. A jednak nie jest :). Nie wiem jak Wy, ale ja jakos lepiej się z tym czuję :).
Dzisiaj widziałam ogłoszenie o wyjeździe walentynkowym. Na weekend. Z romantyczną kolacją, masażem i jakimis jeszcze bajerami - szkoda, że dopiero dzis, mogłabym rodziców wysłać i mieć domek dla siebie tylko ;).
W sobotę jadę oglądać domek Kasieńki mojej kochanej. Już podobno cały stoi, tylko okien brakuje no i wnętrze zrobić trzeba, ale i tak - woooow :D. W końcu kiedy oni zaczęli budowę... na jesieni? Nie pamiętam, muszę zapytać :). Naturalnie ploteczki jakies będą do tego z pewnoscią, bosmy się zdecydowały isć same, a przyszłego pana domu do roboty zagonić ;) (sam chciał! ;) ).
Własnie, przypomniało mi się jeszcze, że ogólnie w weekendzik (zatem w niedziele, bo sobota dla Kasieńki) miałam zajechać do Yohko, do Stargardu, imieninki ma jakos w tej okolicy. Kurcze, nieźle jak na mój ostatni wolny weekend :D. Uwielbiam plany robić :). Jakos tak się człowiek lepiej czuje jak wie, że cos miłego go czeka :). Nie wiem tylko co moja familia na te plany, muszę więc uprzedzić zawczasu ;).
No i oczywiscie najważniejszy news tygodnia! Ha!! Mam laptopa!! Nareszcie! Po dwóch i pół miesiąca (jak nie więcej) nareszcie mam sprawnego laptopka! Niestety nie jest to moja kochana Toshiba - odeszła nocą po wymianie wiatraczka. Zatem do mojego przybytku wprowadził się nowy laptopik i tak sobie myslę, że może teraz będę mogła w parę fajnych gier zagrać :D (naturalnie laptop jest do pracy, przede wszystkim do pracy i głównie do pracy, żeby nie było, że twierdzę cokolwiek innego ;) ).
3 komentarze:
Chyba jednak wolalem Twoj blog w zieleniach...
ano...
czepiacie sie :P
ale niech wam bedzie, jak mi sie poprawi humor to wroce do zieleni, na razie mam jakos nastroj na ciemniejsze barwy ;)
Prześlij komentarz