wtorek, kwietnia 07, 2009

To już miesiąc!!

Kolejny tydzień za mną. Tak właściwie, to aż ciężko uwierzyć, że minął juz miesiąc! Dziś wreszcie dostanę wypłatę i przestanę marudzić, że jestem spłukana ;). Jestem jedyną z przyjezdznych osób, która zaczęła pracę na początku miesiąca, reszta przyjechała w połowie, dzięki czemu już po dwóch tygodniach mieli zastrzyk gotówki. A ja skazana byłam na 5 tygodni życia z oszczędności...

Jak na razie trzymam się całkiem nieźle. Już się zadomowiłam, więc wypadałoby w końcu zabrać się za doktoracik... ale cholernie mi się nie chce.. no i co mam z tym zrobić? No nic tylko kopnąć się w zadek i zmusić, żeby wreszcie mieć to za sobą. Trzymajcie za mnie kciuki!

Poza tym powoli rozwijam sobie sieć kontaktów. Ostatni piątek spędziłam na grze w pokera w towarzystwie jednego Polaka, jego dziewczyny (też Polki), pewnego Słowaka i Węgra - z całego tego towarzystwa tylko Polak był mi znany wcześniej, a z jego dziewczyną wymieniłam parę maili. Na szczęście okazała się być wszystkim tym, czego się spodziewałam i myślę, że ona też się na mnie nie zawiodła, więc się chyba zaprzyjaźnimy :). Niestety cała ta ekipa mieszka w Leuven, miejscowości położonej w podobnej odległości od Brukseli jak Stargard od Szczecina. Ogólnie ok 20 minut jazdy IC, jeżeli jest bezpośredni, maks 50 minut jak się wsiądzie w osobowe g*** zatrzymujące się na każdej stacji. Jak nie trudno się domyślić nie jest to za fajna sytuacja, bo jako dziewczyna raczej nie mam ochoty sprawdzać w pojedynkę jakości towarzystwa jeżdżącego nocnymi pociągami i autobusami do/po Brukseli. Z tego względu takie spotkanka wymagają dodatkowej organizacji - spania dla mnie (no i zostawienia kotu odpowiednio obszernej porcji żywności ;) ). Niestety Kasia i Marcin nie mają u siebie zbyt dobrych warunków, no ale spanie na jedną noc w pozycji embrionalnej na dwóch zsuniętych fotelach jest do zrobienia (w końcu ostatnio to przetestowałam :) ). Węgier ma u siebie o wiele lepsze warunki, bo ma dla gości normalna rozkładaną kanapę, ale ze względu na jego nie do końca jasny stosunek do mnie wolę nie ryzykować jak zrozumiałby przyjęcie przeze mnie zaproszenia. Mam nadzieję, że uda się któregoś razu zabrać ekipę do mnie. Co prawda będą ciężkie warunki, bo przenocowanie 5 osób na jednej rozkładanej kanapie i jednym dmuchanym materacu wymaga odrobiny finezji, ale przecież da się zrobić! :) Strasznie mi tu brakuje towarzystwa.. dobrze, że umiem sama się sobą zająć ;).

Niedługo Święta i z tej okazji rodzice zaprosili mnie na wyjazd w góry. Fajnie z ich strony, że mi sponsorują, szkoda tylko, że nie zasponsorowali biletu, bo przez ich ociąganie się z zarezerwowaniem miejsc zamiast 102 euro musiałam za niego zapłacić 285. No i co z tego, że z ich karty poszło? Mogli uprzedzić, że nie muszę im oddawać! No ale nie ma co sknerzyć w momencie kiedy stawiają spanie, jedzenie i skipassik ;) Ciekawa jestem jak się w tym roku poczuję na desce, bo po ostatnim sezonie miałam cholerną ochotę rzucić to w diabły i wrócić do nart... ale tym razem nie będzie żadnej głupiej instruktorki, więc powinnam odzyskać radość z jazdy :).

Jako, że zapewne nie wypocę żadnego więcej wpisiku przed urlopem życzę wszystkim od razu Wesołych Świąt, smacznego jajka i kubłów wody wylanych na wrednych sąsiadów (jak ktoś chce, to zapraszam, mam tu takiego jednego co się na mnie wydzierał po francusku po tym jak Nocek odwiedził jego balkon ;) ).

1 komentarz:

Unknown pisze...

Nie drażnij ludzi wpisami o desce w kwietniu! Powinien być tu jakiś moderator :D