Już jako dziecko byłam troszeczkę szalona i choć dorosłam, to nadal mam w sobie trochę z dziecka. Ba, bardzo lubię tę dziecinną stronę swojej osobowości - jest słodka i kochana, i nikt mnie nie przekona, że powinnam się jej pozbyć, bo przeciez "w tym wieku to juz nie wypada". Tak więc moja dziecięca strona osobowości czasem się objawia i czasem sprawia, ze myślę o swoim dzieciństwie. Ostatnio między innymi z tego właśnie powodu przypomniała mi się jedna z historyjek, a jej rozwazenie doprowadza mnie do stwierdzenia, ze w sumie niewiele się zmieniłam - juz wtedy miałam ugruntowane pewne poglądy ;). Ale oto i historyjka w skrócie:
Kiedy jeszcze byłam w przedszkolu strasznie wpadł mi w oko jeden kolega. Mozna wręcz stwierdzić, ze za nim szalałam ;). Po dziecięcemu naturalnie, więc subtelne to chyba nie było :D. Kiedy byłam jeszcze w pięciolatkach przeprowadziliśmy się z rodzicami i do zerówki chodziłam już w innym przedszkolu. Jak się okazało - mój kolega równiez! Co więcej, tym razem mieszkaliśmy strasznie blisko siebie, więc staliśmy się kolegami z podwórka, a ja mogłam za nim biegać już nie tylko w przedszkolu ;). Co doprowadziło w końcu do następującej sytuacji: biedny kolega przyparty do drzwi klatki schodowej, ja z rekoma opartymi po obu jego stronach szantazująca go słowami, ze jak mnie nie pocałuje, to go nie puszcze! Jakims cudem się wywinął, nie pamiętam jak, ale wiem na pewno, ze do całowania nie doszło ;).
I co wy na to? Niezłe ze mnie ziółko było :D. Ale dlaczego mówię, że ta historia dowodzi moich od dzieciństwa ugruntowanych poglądów? Widać najwyraźniej było, ze chciałam pocałunku, ale do niego nie doszło. Dlaczego? Bo kolega mnie nie pocałował. Ale przeciez mogłam ja to zrobić! Otóz nie :). Po prostu nie :). Przyznam się tutaj, ze juz w dorosłym zyciu zdarzyły mi się podobne sytuacje - bez szantazu, ale z podobnym wynikiem (no ok, jeden kolega posłuchał ;) ). I zawsze jednak przewaza ugruntowany moj poglad na to, ze pewne rzeczy jako pierwszy musi zrobić facet. Kobieta moze tylko ew. w dowolny, mniej lub bardziej dosłowny, sposób zasugerować czego chce. Wiedziałam to juz jako mała dziewczynka :).
Kiedy jeszcze byłam w przedszkolu strasznie wpadł mi w oko jeden kolega. Mozna wręcz stwierdzić, ze za nim szalałam ;). Po dziecięcemu naturalnie, więc subtelne to chyba nie było :D. Kiedy byłam jeszcze w pięciolatkach przeprowadziliśmy się z rodzicami i do zerówki chodziłam już w innym przedszkolu. Jak się okazało - mój kolega równiez! Co więcej, tym razem mieszkaliśmy strasznie blisko siebie, więc staliśmy się kolegami z podwórka, a ja mogłam za nim biegać już nie tylko w przedszkolu ;). Co doprowadziło w końcu do następującej sytuacji: biedny kolega przyparty do drzwi klatki schodowej, ja z rekoma opartymi po obu jego stronach szantazująca go słowami, ze jak mnie nie pocałuje, to go nie puszcze! Jakims cudem się wywinął, nie pamiętam jak, ale wiem na pewno, ze do całowania nie doszło ;).
I co wy na to? Niezłe ze mnie ziółko było :D. Ale dlaczego mówię, że ta historia dowodzi moich od dzieciństwa ugruntowanych poglądów? Widać najwyraźniej było, ze chciałam pocałunku, ale do niego nie doszło. Dlaczego? Bo kolega mnie nie pocałował. Ale przeciez mogłam ja to zrobić! Otóz nie :). Po prostu nie :). Przyznam się tutaj, ze juz w dorosłym zyciu zdarzyły mi się podobne sytuacje - bez szantazu, ale z podobnym wynikiem (no ok, jeden kolega posłuchał ;) ). I zawsze jednak przewaza ugruntowany moj poglad na to, ze pewne rzeczy jako pierwszy musi zrobić facet. Kobieta moze tylko ew. w dowolny, mniej lub bardziej dosłowny, sposób zasugerować czego chce. Wiedziałam to juz jako mała dziewczynka :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz