czwartek, listopada 16, 2006

Doświadczenia

Zdecydowana większosć ludzi (a przynajmniej tak mi się wydaje) dzieli doswiadczenia, czyli to, co im się przytrafia, na dwa typy - dobre i złe. Czy jednak jest to podział słuszny? To już zależy od punktu widzenia, jednak ja się z takim podziałem nie zgadzam. Według mnie doswiadczenia można dzielić na te przyjemne, które dają nam radosć, czy satysfakcję, oraz na te niemiłe, których chętnie bysmy uniknęli, ale jednak miały miejsce. Czy to się czyms w ogóle różni? Dlaczego niby wprowadzam takie rozgraniczenie? Otóż i spieszę wyjasnić.

Uważam, że żadnego doswiadczenia nie można nazwać złym. Z jednego prostego powodu: nic nie dzieje się bez przyczyny. To co przydarza się nam czyni nas tym, kim jestesmy, zatem gdybysmy zrezygnowali ze wszystkich nieprzyjemnych doswiadczeń, bylibysmy innymi ludźmi. Co więcej, nasze działania mają wpływ nie tylko na nas, ale także na otoczenie - na inne osoby. Każde doswiadczenie niesie zatem w sobie cos dobrego, w ostatecznosci jesli nie dla nas, to przynajmniej dla kogos innego. Każde zdarzenie ma swoje uzasadnienie w swietle tego, do czego było potrzebne. Przykład? Nie chcę używać zbyt wielu przykładów ze swojego życia, nie zależy mi, żeby wszyscy wiedzieli o czym mówie, ale spróbujemy ;).

Zdarzenie nieprzyjemne, ale niosące w sobie dobrą naukę na przyszłosć: zostałam krótko mówiac wykorzystana, nacierpiałam się przez to dosć sporo, ale co z tego wynikło? Nauczyłam się, że są ludzie, którzy by osiągnąć cel potrafią kłamać w żywe oczy i być przy tym bardzo przekonujący, od tamtej pory zmniejszył się trochę poziom mojej naiwnosci i zaufania jakim obdarzam ludzi i ich zachowanie.

Zdarzenie nieprzyjemne dla mnie, ale o dobrych skutkach dla innych: tu niestety nie podam przykładu wprost, poprzestanę na tym, że zdecydowałam się na cos, co w tamtej perspektywie czasowej wydawało się dla mnie dobre, a czego, jak się potem okazało, pragnęła również inna osoba, przysporzyło mi to sporo cierpień, ale tej drugiej osobie przysporzyłoby jeszcze więcej, a tak pozwoliło jej znaleźć szczęscie gdzie indziej :).

Czas pozwala spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, to naturalne, czasami zastanawiam się tylko, czy takie moje rozumowanie nie oznacza jednoczesnie, że wierzę w przeznaczenie. Bo jakże inaczej to wytłumaczyć? Dzieje się to, co się dziać powinno. Co ma wisieć, nie utonie, ma byc twoje, to będzie i inne temu podobne powiedzenia. Ciekawe... czy przeznaczenie naprawde istnieje? Taki kawałek moich rozmyslań :).

Brak komentarzy: