Podróż na ziemie Skorpiona odbyła się bez problemów. Na granicy całą drużynę powitała obfita skorpionia eskorta i mimo iż nie było na to szans, dziewczyna nie mogła powstrzymać się przed szukaniem wsród wojowników znajomej sobie twarzy.
Wszelkie opóźnienia, postoje, spowolnienia powodowały coraz większą frustrację, ale przecież gdzies na nocleg trzeba było się zatrzymać. Wybrana w tym celu gospoda była całkiem przystępna - przede wszystkim miała łaźnie (zresztą, co to by była za gospoda bez łaźni). Bez względu na to jak się człowiekowi spieszy, kąpiel jest marzeniem każdego podróżnika.
To własnie w tej karczemnej łaźni pierwszy raz Yumi-chan postanowiła wybadać stosunek Natsu-san - podarowanego jej przez tatusia ochroniarza - do jej osoby. W końcu jesli chciała móc po przybyciu na miejsce spotkać się ze swoim ukochanym, yojimbo musiał stać o jej stronie. No cóż - nie do końca jej się to udało, ale z pewnoscią akcja w łaźni wciąż wywołuje usmiech na twarzy każdego kto był jej swiadkiem ;).
Niestety, tej nocy nikomu nie było dane spokojnie zasnąć. Tak. Maho. Pojawiła się nagle pozbawiając Yumi-chan przytomnosci. Ocknęła się gdy walka już trwała po to tylko, by dowiedzieć się, że jej ukochany wujaszek okazał się być piewcą krwi... To fakt, że ostatnio zachowywał się dziwnie, zresztą, gdy w końcu zgodził się na jakąs opowiesć prawie skończyło się pojedynkiem z Kasumi-san, która poczuła, że obraża się honor jej rodziny. Rzeczywiscie, była to opowiesć o yojimbo rodziny Shiba, który musiał wybierać między służbą panu - piewcy krwi, a służbą cesarstwu. Dylemat niewątpliwie niełatwy i wcale nie dziwi, że poddanie w wątpliwosć lojalnosci wobec Pana obużyło Shibę, szczególnie, że połączone było z sugestią, że ktos z rodziny Isawa - bo przecież tylko im Shiba służą - może parać się plugawą magią. Ikoma-san zapierał się, że to tylko opowiesć, nie mniej jednak wszystkie przecież jego opowiesci niosły zawsze w sobie choć ziarenko prawdy...
Gdyby nie zdemaskowanie Ikomy jako piewcy krwi być może nawet Yumi-chan zaczęłaby się głębiej zastanawiać nad reakcją jaką wywołała rzeczona opowiesć, ale snucie jakichkolwiek podejrzeń było niemożliwe, nie po tym co się stało. Jumon-sama okazała się nieoceniona, bez niej dalszego ciągu tej historii by nie było - nie byłoby bowiem komu jej doswiadczyć i opowiedzieć.
Przybycie na ziemie Yogo było niewątpliwie spełnieniem marzeń. Nareszcie :). Oczywiscie wszelkie jakies oficjalne powitania i te bajery - Yumi-chan siedziała jak na gwoździach, nie mogąc zrozumieć czemu Ci ludzie nie pójdą wreszcie spać. Ona sama była bardzo grzeczniutka, szczególnie wobec Natsu, żeby broń boże nie uznał, że trzeba jej bardziej strzec niż do tej pory. Nawet go tym razem nie nagabywała na wspólną kąpiel ;). Jak tylko przyszła odpowiednia pora położyła się grzecznie spać polecając yojimbo by zrobił to samo, bo przecież są teraz w wielkim zamku Yogo, gdzie sciany mają nie tylko uszy, ale i oczy, więc na pewno nic im nie grozi.
Leżała bardzo grzeczniutko, póki nie nabrała pewnosci, że w pokoju obok Natsu-san spi w najlepsze. Wtedy najciszej jak tylko mogła wymknęła się z pokoju starając się za wszelką cenę nie biec jak rozwijający niebotyczną prędkosć slepy zając na miejsce spotkania.
Pomińmy tutaj potencjalnie szokujące czytelnika szczegóły spotkania wspominając tylko, że do tych ramion Yumi-chan tęskniła od wieków i nawet siłą nie dałoby się jej z nich wyrwać, gdy już się w nich znalazła. A, poza tym to okolica była naprawdę piękna, cudowne gorące źródła schowane wsród porosniętych mchem skał - idealne miejsce na romantyczną schadzkę, ale to i tak nie miało znaczenia. Zdaje się, że padły nawet bardzo pozytywne komentarze na temat okolicy, ale smiem przypuszczać, że tak naprawdę Yumi-chan nie potrafiłaby ani opowiedzieć jak to miejsce wyglądało, ani do niego ponownie trafić. W końcu liczył się tylko ON.
Bała się powrotu do pokoju, w końcu jej yojimbo mógł się w międzyczasie obudzić i dostrzec jej nieobecnosć, ale na szczęscie nic takiego nie miało miejsca. Tylko niedaleko celu pozostająca w cieniu drzew Jumon-sama obdarowała ją tajemniczym, ale też jakby wszechwiedzącym i pełnym zrozumienia usmiechem. Niepokojąca kobieta, skąd ona się w ogóle tam wzięła? Zresztą, od dawna zdawała się wiedzieć co też po głowie chodzi młodej Usagi, ale jak do tej pory nie wydała się nikomu z tą wiedzą, pozostało więc liczyć na to, że i tym razem zachowa tę tajemnicę dla siebie.
Zmęczona, ale jakże szczęsliwa, Yumi-chan złożyła wreszcie głowę do snu polecając przedtem służącej obudzić się za 3 godziny i licząc na to, że jej długi sen zostanie zrzucony na karb niemiłych i/lub męczących przeżyć ostatnich dni.
Tak zakończyła się ostatnia noc opowiesci...
Wszelkie opóźnienia, postoje, spowolnienia powodowały coraz większą frustrację, ale przecież gdzies na nocleg trzeba było się zatrzymać. Wybrana w tym celu gospoda była całkiem przystępna - przede wszystkim miała łaźnie (zresztą, co to by była za gospoda bez łaźni). Bez względu na to jak się człowiekowi spieszy, kąpiel jest marzeniem każdego podróżnika.
To własnie w tej karczemnej łaźni pierwszy raz Yumi-chan postanowiła wybadać stosunek Natsu-san - podarowanego jej przez tatusia ochroniarza - do jej osoby. W końcu jesli chciała móc po przybyciu na miejsce spotkać się ze swoim ukochanym, yojimbo musiał stać o jej stronie. No cóż - nie do końca jej się to udało, ale z pewnoscią akcja w łaźni wciąż wywołuje usmiech na twarzy każdego kto był jej swiadkiem ;).
Niestety, tej nocy nikomu nie było dane spokojnie zasnąć. Tak. Maho. Pojawiła się nagle pozbawiając Yumi-chan przytomnosci. Ocknęła się gdy walka już trwała po to tylko, by dowiedzieć się, że jej ukochany wujaszek okazał się być piewcą krwi... To fakt, że ostatnio zachowywał się dziwnie, zresztą, gdy w końcu zgodził się na jakąs opowiesć prawie skończyło się pojedynkiem z Kasumi-san, która poczuła, że obraża się honor jej rodziny. Rzeczywiscie, była to opowiesć o yojimbo rodziny Shiba, który musiał wybierać między służbą panu - piewcy krwi, a służbą cesarstwu. Dylemat niewątpliwie niełatwy i wcale nie dziwi, że poddanie w wątpliwosć lojalnosci wobec Pana obużyło Shibę, szczególnie, że połączone było z sugestią, że ktos z rodziny Isawa - bo przecież tylko im Shiba służą - może parać się plugawą magią. Ikoma-san zapierał się, że to tylko opowiesć, nie mniej jednak wszystkie przecież jego opowiesci niosły zawsze w sobie choć ziarenko prawdy...
Gdyby nie zdemaskowanie Ikomy jako piewcy krwi być może nawet Yumi-chan zaczęłaby się głębiej zastanawiać nad reakcją jaką wywołała rzeczona opowiesć, ale snucie jakichkolwiek podejrzeń było niemożliwe, nie po tym co się stało. Jumon-sama okazała się nieoceniona, bez niej dalszego ciągu tej historii by nie było - nie byłoby bowiem komu jej doswiadczyć i opowiedzieć.
Przybycie na ziemie Yogo było niewątpliwie spełnieniem marzeń. Nareszcie :). Oczywiscie wszelkie jakies oficjalne powitania i te bajery - Yumi-chan siedziała jak na gwoździach, nie mogąc zrozumieć czemu Ci ludzie nie pójdą wreszcie spać. Ona sama była bardzo grzeczniutka, szczególnie wobec Natsu, żeby broń boże nie uznał, że trzeba jej bardziej strzec niż do tej pory. Nawet go tym razem nie nagabywała na wspólną kąpiel ;). Jak tylko przyszła odpowiednia pora położyła się grzecznie spać polecając yojimbo by zrobił to samo, bo przecież są teraz w wielkim zamku Yogo, gdzie sciany mają nie tylko uszy, ale i oczy, więc na pewno nic im nie grozi.
Leżała bardzo grzeczniutko, póki nie nabrała pewnosci, że w pokoju obok Natsu-san spi w najlepsze. Wtedy najciszej jak tylko mogła wymknęła się z pokoju starając się za wszelką cenę nie biec jak rozwijający niebotyczną prędkosć slepy zając na miejsce spotkania.
Pomińmy tutaj potencjalnie szokujące czytelnika szczegóły spotkania wspominając tylko, że do tych ramion Yumi-chan tęskniła od wieków i nawet siłą nie dałoby się jej z nich wyrwać, gdy już się w nich znalazła. A, poza tym to okolica była naprawdę piękna, cudowne gorące źródła schowane wsród porosniętych mchem skał - idealne miejsce na romantyczną schadzkę, ale to i tak nie miało znaczenia. Zdaje się, że padły nawet bardzo pozytywne komentarze na temat okolicy, ale smiem przypuszczać, że tak naprawdę Yumi-chan nie potrafiłaby ani opowiedzieć jak to miejsce wyglądało, ani do niego ponownie trafić. W końcu liczył się tylko ON.
Bała się powrotu do pokoju, w końcu jej yojimbo mógł się w międzyczasie obudzić i dostrzec jej nieobecnosć, ale na szczęscie nic takiego nie miało miejsca. Tylko niedaleko celu pozostająca w cieniu drzew Jumon-sama obdarowała ją tajemniczym, ale też jakby wszechwiedzącym i pełnym zrozumienia usmiechem. Niepokojąca kobieta, skąd ona się w ogóle tam wzięła? Zresztą, od dawna zdawała się wiedzieć co też po głowie chodzi młodej Usagi, ale jak do tej pory nie wydała się nikomu z tą wiedzą, pozostało więc liczyć na to, że i tym razem zachowa tę tajemnicę dla siebie.
Zmęczona, ale jakże szczęsliwa, Yumi-chan złożyła wreszcie głowę do snu polecając przedtem służącej obudzić się za 3 godziny i licząc na to, że jej długi sen zostanie zrzucony na karb niemiłych i/lub męczących przeżyć ostatnich dni.
Tak zakończyła się ostatnia noc opowiesci...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz