piątek, marca 30, 2007

A jednak nie przeszło..

Myslałam, ze mi przejdzie, a jednak minęły juz conajmniej dwa tygodnie i nie przechodzi... A co? Taka pewna mysl, która zawitała mi w głowie i nie chce mnie opuscić.

Kto mnie lepiej zna, miał okazję nasłuchać się trochę mojego marudzenia na ród męski, na te wszystkie wypadki, kiedy nic się nie udaje, kiedy znów wychodzi na to, ze zależy w zasadzie tylko mi i jak przestaję się starać za dwoje to wszystko siada itp. No i jeszcze o tym najczęsciej przeze mnie słyszanym "jestes taka wspaniała, faceci muszą być slepi, przecież Ty mozesz mieć kazdego!" - w połączeniu z komentarzami na temat bycia cudowną przyjaciółką, której nie warto krzywdzić takim facetem jak wypowiadający tę kwestię. Kto mnie tak dobrze nie zna - no to miał wielkiego skróta ;).

Zawsze najbardziej chciałam kogos kochać i byc kochaną. I zeby nie było, że mam w domu za mało miłosci - rodzice kochają mnie nad zycie i zawsze dokładali wszelkich starań, zebym była tego pewna. Ale to nie to samo ;). Bo ja chciałam "kogos tylko mojego". Mówie "chciałam" chociaz w zasadzie poniekąd chcę nadal. Tylko jakis czas temu cos we mnie pękło. Przelała się czara - przekręciły się trybiki.

Nie chcę być niczyim kochaniem, słoneczkiem, skarbem, gwiazdeczką czy aniołkiem. Wreszcie przestałam wierzyć w szczerosc takich słów. I będzie bardzo trudno mnie przekonać, ze jest inaczej. Wiem, to troche nie w porządku, zmuszać następców, by płacili za błędy poprzedników, ale takie myslenie stosowałam do tej pory i nie przyniosło mi nic dobrego.

Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto wart byłby tego, co mam do zaoferowania, a w każdym razie nikogo, kto by mnie o tym przekonał. Coraz częsciej napotykam facetów, którym się wydaje, ze wystarczy, ze on jest - i juz powinien mieć wszystko. Ja jestem wartosciowym człowiekiem. Mam wiele do zaoferowania i wiem, ze mogę uczynić męzczyznę naprawde szczęsliwym. O taki skarb jak ja się walczy, taki skarb sie zdobywa i dba o niego, zeby nikt go nie ukradł i zeby sam nie odszedł. Zbyt narcystycznie mówię? No cóz, kiedys wreszcie trzeba zacząć się cenić. Nie twierdzę, ze jestem najlepsza na swiecie, ale wiem, ze jestem warta więcej niz zaproszenie do kina czy "chciałbym być z Tobą tak długo, jak długo nic nie stanie nam na przeszkodzie" - rozumiane jak się okazuje naprawdę dosłownie.

Jeden dialog z pewnego filmu zapadł mi głęboko w pamięć:
- I co, teraz się spodziewasz się, ze tak po prostu cię przyjmę i zapomnę? bo powiesz, ze nie mozesz beze mnie zyć?
- Nie. To nie tak. Ja mogę zyć bez Ciebie. Tylko po prostu nie chcę.

Z mojego doswiadczenia wynika, ze to własnie chęci brakuje męzczyznom najbardziej. Póki jest łatwo i bezproblemowo - ok, ale jak juz trzeba się wysilić... No cóz... A przeciez dla chcącego nic trudnego, jak to mówią "if there's a will, there's a way". Co na szczęscie paru moich przyjaciół udowodniło. Szkoda, ze tylko oni.

W moich marzeniach nie ma juz zadnego faceta. Tak po prostu. Zniknął. Mój kochany domek widzę jako ciepły i przytulny, pełen miłosci, ale zamieszkany przeze mnie i przez kota. Nocnych opowiesci o byciu zdobywaną i kochaną nie potrafię juz nawet sobie snuć. Jestem ja - to wszystko. Jak długo to potrwa? Nie wiem. Moze za jakis czas mi jednak przejdzie, a moze będzie trwało, póki ktos nie udowodni mi, ze ma siłe, ma chęci i jest wart mojego uczucia.

3 komentarze:

Yohko pisze...

"W moich marzeniach nie ma juz zadnego faceta. Tak po prostu. Zniknął. Mój kochany domek widzę jako ciepły i przytulny, pełen miłosci, ale zamieszkany przeze mnie i przez kota. "


ojej noo, nie przesadzaj... zobaczysz sama, ze milosc zaatakuje z najmniej spodziewanej strony. tak jak mnie :)

sikorka pisze...

Wiesz - nie zaprzeczam, taką mam nawet nadzieję. Ja tylko wyraziłam stan rzeczy i uczuć moich w dniu dzisiejszym i ostatnimi czasy ogółem - takie w sumie stwierdzenie faktu. Bo rzeczywiście jak sobie o czymś myślę, tworzę różne opowieści i marzę, to faceta obok mnie nie ma. Wyobrażanie go sobie, to już takie tworzenie czegoś na siłę. A kiedyś był zawsze - nie miał jakiejś określonej postaci, ale był przynajmniej jako świadomość istnienia. I o to właśnie mi tu chodziło :).

Wstreciuch pisze...

Podoba mi sie ten kolor. To naprawde ladny kolor..