środa, marca 14, 2007

Niekonsekwentna ofiara (ze mnie ;) )

Własnie wracam z kolejnej krótkiej pogadanki o mnie. I oto kolejne wnioski:
1. notorycznie stawiam siebie w pozycji ofiary,
2. jestem niekonsekwentna.

Ad.1 - prawda, ad.2 - prawda. Ale czy to aby na pewno takie proste?

Jestem dziwna, nikt temu nie zaprzeczy. Mam swoje zachowania, pełne sprzecznosci (co innego mówię, co innego myslę, co innego robię ;) ). I mam swoje dziwne oczekiwania. Zatem przykład ilustrujący wspomniane wnioski (przykładów mam wiele, ale wybrałam najprostszy i najstarszy zarazem, tak chyba będzie najlepiej):

Wracam z chłopakiem nocą z imprezki, mój przystanek jest pierwszy, 30 minut na piechotę od domu, jego jest dalej, za to tuż pod jego domem.

Co robię? Mówię, zeby się o mnie nie martwił, ze na pewno sobie poradzę, po co ma potem isć przez godzinę do domu jak moze podjechać.
Efekt? On pyta, czy na pewno, ja wysiadam, on jedzie dalej.
Oczekiwanie? Ze wysiądzie ze mną.

Tłumaczenie w zestawieniu ze wspomnianymi wnioskami:
ad. a) stawianie się w pozycji ofiary - spodziewam się tego, ze pojedzie dalej, zatem stawiam się w pozycji ofiary nie mówiąc, zeby mnie odprowadził, choć z góry wiem, ze jesli powiem mu, zeby jechał, to on pojedzie, a ja będę cierpieć,
ad. b) niekonsekwencja - oczekuję, ze mnie odprowadzi, choć mówię ze nie musi tego robić.

Na swoje usprawiedliwienie dodam, ze nie robię potem awantury, ze tego nie zrobił. Przemilczam kwestię, bo wiem, ze sama jestem sobie winna, nie kazałam - nie zrobił.

Na czym zatem pic polega? Dlaczego nie powiem wprost? No cóz, jak juz wspomniałam - jestem dziwna. Takie postępowanie jest pewnego rodzaju testowaniem, jakie stosuje. Czego? Tego jak bardzo komus na mnie zalezy i jak bardzo się o mnie troszczy.

Ja na miejscu faceta nigdy nie pusciłabym swojej dziewczyny na półgodzinny nocny spacerek samej. Ale z drugiej strony mi, jako kobiecie, zalezy, zeby mojemu facetowi było dobrze. Wiem, ze dam sobie radę, choć będę się bała. Więc nie kłamię. Nie chcę zmuszać jego do czegos dla własnego lepszego samopoczucia. Dlatego proponuję, zeby jechał dalej, bo będzie mu wygodniej. I tylko w głębi duszy mam nadzieję, ze pewnosć mojego bezpieczeństwa będzie dla niego wazniejsza od własnej wygody.

Niestety - męzczyźni są głupi. Lub po prostu egoistyczni. W sumie jesli spojrzeć na to przez pryzmat egoizmu, to mozna pod to podpiąć wszystkich ludzi. Niewielu spotkałam takich, którzy przedkładają kogos nad siebie, chociażby w jakichs kwestiach - zachowaniach. Ba, niewielu jest takich, którzy pamiętają przysługi im wyswiadczone i potrafią się odwdzięczyć. Czy to jednak oznacza, ze nie mam prawa oczekiwać pewnych zachowań? Ze nie mogę spodziewać się, ze ktos zadziała wbrew moim słowom?

Przepraszam bardzo, ale ja nie chcę rządzić swiatem! A z pewnoscią zdecydowanie nie chcę rządzić drugą osobą, kims, kto ma być moim partnerem. A co to za partnerstwo jesli wszystko muszę "kazać"? Jezeli dzieje się tylko to co powiem? Kazdy człowiek jest odpowiedzialny za własne decyzje, nikt nie ma obowiązku słuchać innych (no ok, dzieci - rodziców, ogólnie rzecz biorąc ;) ), postępuje zgodnie ze swoim sumieniem i przekonaniami. Twoje decyzje swiadczą o Tobie (chyba to juz raz pisałam). A jesli takie moje przekonanie stawia mnie w pozycji niekonsekwentnej ofiary - trudno, przezyłam tak do tej pory, pozyję jeszcze ;).

5 komentarzy:

Unknown pisze...

:D
To o facetach to bzdura :P
Faceci sa prosci :)
On - Dasz sobie rade?
Ona - Dam sobie rade
Wniosek: On uwaza ze ona da sobie rade.
Logiczne prawda? Ale spoko jest to przypdlosc ogolnie kobieca wiec nielogicznosc postepownia nalezy postawic na takim samym poziomie jak posiadanie cyckow xD

sikorka pisze...

Odpowiedż: czasem oczekuję ;) ale czasem - nie zawsze. Potrafię też uczyć kogoś siebie, tego czego chcę i jak to poznać, jeśli nie chcę tego powiedzieć.

Przykład takiej nauki wprowadzonej w życie:
"Kasiu, zrobić Ci herbatki?"
"Nie trzeba..."
"Nie trzeba, czy nie chcesz? ;)"

Cała rzecz polega na tym, że ja staram się dbać o innych i po prostu naturalnym wydaje mi się, że w takiej sytuacji chciałabym, żeby o mnie też ktoś dbał.

W ogólnym sensie obie macie rację, ale to się niestety nie stosuje do wszystkich sytuacji, bo nie wszystko w życiu zależy tylko ode mnie, są też inni ludzie i czasem bardzo istotne jest właśnie to jaką oni podejmą decyzję.

Poza tym czepiajta się ludziska ile chcecie, że facet prosty i zawsze przyjmuje to co mu kobieta powie - dziwne tylko, że to działa jak kobieta mówi, że sobie poradzi, ale jakoś jak mówi, że nie ma ochoty na seks, to żaden facet nie wierzy ;).

pao pisze...

wiesz, biorąc pod uwagę, że życie jest dokładnie takie jak o nim myślisz to:
1 znajdziesz miliony dowodów na swoje teorie (tylko po co?)
2 skoro stawiasz sie w roli ofiary to będziesz ofiarą (tylko po co)

a w życiu wszystko zależy od Ciebie, bowiem to Twoje myśli i Twoje nastawienie kreuje Twoje życie :) jeśli część tej odpowiedzialności składasz na barki innych no to też Twoja decyzja. Decyzja i konsekwencje ale jako wymówka jest marne :)

sikorka pisze...

Owszem, to ja kształtuję swoje życie i w zdecydowanej mierze to ode mnie zależy jak ono będzie wyglądać. Nie składam odpowiedzialności na innych - sama ponoszę konsekwencje. Nie robie wymówek, po prostu nie uważam, żeby pogląd o mnie stawiającej się zawsze w pozycji ofiary był jedynym słusznym. Mam swoją filozofię życiową i rzeczy, które mają dla mnie wartość, w tym moje teorie. Nie lubię nic wymuszać na innych, a rzecz, czynność czy słowo wymuszone tracą dla mnie na wartości. Dlatego kocham koty - kot robi to co czuje, jeżeli do Ciebie nie przyjdzie, znaczy, że nie chce, jeśli przychodzi, wtula się itp. znaczy, że masz dla niego znaczenie. I wtedy warto to docenić.

pao pisze...

jednak z tego co można zaobserwować u ludzi inne wartości przedkładasz, szczególnie u ludzi, z którymi chcesz wiązać swe plany, nadzieje, życie...